wtorek, 25 marca 2014

Doba pracownicza



Bycie mamą to praca na cały etat- tylko szefa trzeba nosić na rękach.
U mnie praca to dwa  etaty, a co za tym idzie dwie szefowe. Oj pamiętam jeszcze czasy kiedy to życie było pracą a praca życiem ( a to się akurat nie zmieniło). Zmienił się jednak Regulamin określający warunki pracy. W poprzedniej firmie, panujące tam zwyczaje twardo określał Kodeks Pracy. W przypadku obecnie zajmowanego stanowiska, zwanego popularnie „mami” Regulamin ogranicza się do kilku podstawowych paragrafów, opisanych poniżej.
Obecnie szefów mam dwóch, zupełnie różnych ale łączy ich jedno- chcą mieć mnie na własność.
W myśl zasady: szanuj szefa swego- możesz mieć gorszego, bardzo szybko nauczyłam się, żeby nie narzekać na swoje dziecko, bo z pewnością z drugim będzie trudniej. I chociaż dziewczynki z jednej matki i jednego ojca są zupełnie różne i trudno mi znaleźć w nich chociaż cień podobieństwa.

Przestałam więc porównywać, widocznie wizja prowadzenia rodzinnego biznesu, przez każdą z nich jest inna i każda z nich ma swój przepis na sukces.
Ale wracając do mojej pracy na dwóch etatach. Rozmowy kwalifikacyjnej nie było,  jednak sam proces rekrutacji dosyć nietypowy (chociaż to chyba temat na osobnego posta). Po otrzymaniu wymarzonej i wyczekanej pracy, otrzymałam do podpisania Regulamin, niepodlegający negocjacji.

I.    Postanowienia ogólne

§1

1. Potrzeby szefa są najważniejsze


II.  Podstawowe obowiązki stron stosunku pracy

§2

1.       Pracownik ma obowiązek wykonywać rozkazy szefa w trybie natychmiastowym.

2.       Szef ma prawo podejmować próby wymuszenia  na pracowniku spełnienia swojej woli krzykiem, dopuszcza się również inne narzędzia terroru takie jak: wielokrotne błagalne i urocze „plosiee mamusia”. 

3.       Niewykonanie polecenia w trybie natychmiastowym, wiąże się z nałożeniem sankcji pracowniczych w postaci np. przeniesienia do innego działu. I tak w przypadku podania z premedytacją szefowi nielubianych buraków z działu kuchnia i zaopatrzenie, pracownik na własne życzenie zostaje przeniesiony  do działu utrzymanie czystości.

4.       Szefa przepis odnośnie obowiązków nie dotyczy.

III.     Czas pracy

§3

1.       Doba pracownicza rozpoczyna się o 5 nad ranem i obowiązuje  „ do ostatniego klienta”. Przewidziane są również godziny nocne.

2.       Obowiązuje praca w godzinach nadliczbowych, których odbiór nie jest przewidziany przed osiągnięciem pełnoletniości szefa a właściwie do czasu opuszczenia przez niego siedziby głównej firmy i wymianie pracowników (niewolników) na młodszych.

3.       Urlop- nie przysługuje, chyba że zastępstwo za pracownika zostanie całkowicie zaakceptowane przez szefa.

4.       Przerwa przysługuje pracownikowi podczas drzemki szefa i jednocześnie zobowiązuje pracownika do zapewnienia ciągłości pracy w innych działach,  w tym przede wszystkim w dziale: „dom i ogród”.




IV.                    Usprawiedliwianie nieobecności w pracy i zwolnienia od pracy

§4
            
1.       L4- przysługuje jedynie szefowi, w takim wypadku pracownik ma obowiązek stawić się do dyspozycji szefa 24/7.
2.       W przypadku niedyspozycji zdrowotnej pracownika, pracownik ma obowiązek stawić się w pracy a w przypadku omdlenia, zawału lub innych nagłych wypadków dopuszcza się możliwość wezwania posiłków w postaci babci

V.                Postanowienia dodatkowe

 §5

1.       Pracownikowi przysługują świadczenia dodatkowe w postaci bezpłatnego dostępu do siłowni tzw. Karnet open do wykorzystania w trakcie: zakupów, spacerów z podwójnym wózkiem, wykonywania ćwiczeń fizycznych na terenie siedziby głównej firmy.
2.       Dress code- nie obowiązuje, zabrania się jednak chodzenia w szpilkach ze względu na wysokie ryzyko wypadku przy pracy.

VI.                Zasady wypłaty wynagrodzeń

§6

1.       Wynagrodzenie ustala się na podstawie czynnie przepracowanych godzin. Walutą wypłacaną jest miłość.

Dlatego pracowniku pamiętaj!-  im więcej pracujesz tym więcej zarabiasz…







W albumie rodzinnym cykl "zabawy w wielkie sprawy" a w nim nasze ulubione malowanie palcami. I tutaj pozwalamy sobie na kreatywność i zupełną dowolność w tworzeniu. Wymalowany zostaje również autor arcydzieła. Na szczęście farbki są zupełnie zmywalne, dzisiaj zrobiłam pranie ubranek z poprzedniego tworzenia i pomimo moich obaw..zero śladów. Polecam




Oraz wdychanie krakowskiego powietrza czyli wiosenny spacerek.






























 



sobota, 22 marca 2014

A gu.. gu..



O tym że po narodzinach dziecka świat się zmienia pisało już wielu (w tym ja, kto czytał ten pewnie wie)..ale czy zwróciliście uwagę na to że zmienia się też mowa, a właściwie sposób mówienia? Oczywistym jest, że po zmianie statusu z bezdzietnego na dzieciaty, ze słownika znikają wyrażenia pokroju: jedwabisty, fur rwa itd. (szybki kurs poprawnej polszczyzny dostajemy zaraz po tym jak nasze dziecko nie wiedzieć czemu i skąd powtarza słówka rodem z ławeczki przed blokiem i to w najmniej odpowiednim momencie np. w kolejce w sklepie).
 To jest oczywista oczywistość ale czy zauważyliście, że nagle zaczynacie zwracać się do siebie  per „mama”?. I tak mamy przez większość dnia:  „mamusia da Ci to, zrobi tamto, mamusia nie pozwala”… w efekcie mamusiowania zdarza mi się powiedzieć do męża np. „podaj rączkę mamusi”, mąż chyba rozumie bo zwykle odpowiada: „dobrze Kamilko, podaj rączkę tatusiowi” (grunt to porozumienie w związku).  Bycie mamusią i tatusiem na cały etat to jeszcze nic, najlepszy jest awans z liczby pojedynczej do liczby mnogiej. I tak wszystko co przeżywa, posiada i czyni Twoje dziecko nagle staje się Twoim udziałem. I tak w rozmowie z przyjaciółką informujesz ją, że „właśnie mamy katar”, „właśnie udało nam się zrobić siusiu do nocniczka”, „wyrosła nam górna trójka” …….. i tutaj bezdzietny zastanawia się jak udaje Ci się sikać na nocnik i czy mówiąc o górnej trójce na pewno masz na myśli zęby ... i takie to na placach zabaw toczą się rozmowy i chociaż obiecywałam sobie będąc w ciąży, że ja tak nie będę to dzisiaj wiecie co?... zjadłyśmy gotowaną marchewkę z dynią.

Przed narodzinami dziewczynek obiecywałam sobie również, że nie ma opcji „gęgania” i „gugania” do dziecka, bo przecież trzeba od początku dawać przykład… ale nie da się, no nie da się… „Zosiunia a kto tu ma takie ślićniusie rąciusie? A gu gu gu… pańcinko malusia mamusi lalusia” I tak właśnie wychodzi ze mnie matka wariatka i powstrzymać się nie mogę. I schrupać mam ochotę te małe stópeczki, które w nocy potrafią doprowadzić mnie do szału, bo kiedy ulegam leniowi i zabieram małą do naszego łóżka, zawsze działają niczym koparko-spycharka i chcę czy nie chcę znajduję się zwinięta w kłębek w rogu łóżka …w przeciwległym narożniku leży Pan tata a rączusie i nóżusie mają cały środek łóżka tylko dla siebie- bo przecież JA TU RZĄDZĘ!

No to tyle na dzisiaj, z okazji weekendu miałyśmy wam pokazać kolejne miejsce z cyklu Kraków dla maluszka ale niestety gorączka po szczepieniu zepsuła plany. Tak więc będzie ‘gotowanie na ekranie’ a w nim sposób na zalegające w domu banany. Nie wiem jak wam ale mi zdarza się kupić ich od czasu do czasu za dużo (ach! te promocje w biedronce) z głupoty położyć je w towarzystwie jabłek..i masz babo placek (albo placki)..na drugi dzień banany stają się już lekko przejrzałe.
Wtedy to najlepiej zrobić z nich placuchy, którymi zajadają się nie tylko najmłodsi członkowie naszej biedronkowej drużyny. Przypominają klasyczne racuchy, które pamiętam z dzieciństwa.

Potrzebujemy:

Banany 1-2 (ile mamy tyle damy)
Pół szklanki płatków owsianych
Woda/mleko (do zalania płatków)
Jajo
3 łyżki mąki (może być pełnoziarnista)
Opcjonalnie łyżka cukru (dla mnie banany są wystarczająco słodkie ale męska część rodziny domagała się posłodzenia)
Cynamon
Oliwa do smażenia

Płatki  owsiane wsypujemy do miseczki i zalewamy wodą (ja zalewam wrzątkiem można też zalać mlekiem) woda powinna tylko przykryć płatki, odstawiamy na kilkanaście minut do czasu aż płatki wchłoną cały płyn. Banany rozgniatamy widelcem i łączymy z pozostałymi składnikami: płatki, jajo, mąka, cynamon, cukier i całość mieszamy. Ciasto powinno mieć konsystencję jak na racuchy czyli gęstej śmietany. Jak zwykle nie jestem w stanie dokładnie podać proporcji bo u mnie wszystko na oko (następnym razem się poprawię). Placki smażymy na średnim ogniu do zarumienienia z jednej i drugiej strony (około 1-2min.). Gotowe placki można posypać cukrem pudrem lub polać miodem (Maja uwielbia), polać musem owocowym np. z malin (mniam mniam) albo zjeść z jogurtem ( to mój wybór)

SmacznegoJ

Fotek z tworzenia nie mamy więc podzielimy się z wami ujęciami z urodzin mojej chrześnicy Kornelki.








Nasza solenizantka