„Nie lubię cię! idź sobie, głupia jesteś, tylko tata może…!”
Dostało mi się jakiś czas temu przy śniadaniu. Przyznam zszokowało mnie to
lekko, ale zwaliłam wszystko na pierwsze
negatywne skutki przedszkola (dla jasności przedszkolem jestem zachwycona, ale
jestem też przygotowana na różne nowości, w tym słówka z łaciny potocznej
również).
Ale kiedy to wieczorem bajkę mógł przeczytać tylko tata, a ja nawet nie mogłam jej posłuchać
i z krzykiem zostałam odesłana- do łazienki!... pękło mi serce:(
Robię więc szybki rachunek sumienia, co jest przyczyną
takiego stanu rzeczy:
- · No tak, nawrzeszczałam na nią rano, bo mając 3 min. do wyjścia- do tego zapoconą w kombinezonie Zosie-ona stwierdza, że nie idzie do przedszkola bo....ma wolne!
- · Zamiast jajka Kinder ugotowałam jej jajko (wołała że jajko, widać nie dość precyzyjnie a matka też człowiek domyślić się nie umie) awantura więc gotowa
- · Nie pozwoliłam przy śniadanku wymieszać kanapki z dżemem z „kakałkiem” i podlać mikstury kaszką Zosi
...moja wina moja wina...moja bardzo wielka wina
Pomyślałam: „zły dzień, przejdzie jej” ale proceder powtarzał się codziennie. Kiedy jednak pan tata dostał pozwolenie rozczesać kołtuna!.. to już była dla mnie gruba przesada.
Z pękniętym sercem zaczęłam się biczować: że wrzeszczę, że zabraniam, że za mało czasu poświęcam itp.
I wtedy pozwoliłam sobie zrzucić ten ciężar i przyznałam się
w towarzystwie, że: " MOJE dziecko już
mnie chyba nie lubi”…
I bardzo się cieszę, że pozwoliłam sobie na tą chwilę
słabości, bo oprócz tego, że zostałam wyśmiana to dowiedziałam się od taty trzech córek, że każda-ale
to każda (!) w okolicy 3 roku życia przechodziła tzw. tatozę.
Czy termin ten istnieje naprawdę- tego nie wiem, ale że
dzieci w pewnym okresie życia faworyzują
jednego z rodziców to już fakt i podobno normalny etap dorastania
emocjonalnego. Z reguły co prawda przytrafia się „mamoza” u nas padło na tatę. Tata
i tylko tata!
Piszę o tym z ulgą bo na szczęście mam to już za sobą, co prawda Pan Tata dalej jest niepisanym faworytem i nie ma rzeczy, której w oczach naszej pierworodnej nie potrafi zrobić, ale nie jestem już tą „głupią” i znowu to ja rozczesuję kołtuny w tym domu!
W albumie rodzinnym pozostajemy w klimacie świątecznym. Kilka fotek od cioci Kasi z LFStudio, z którą spotkaliście się na Targach Rodzinnych Family Time:
No proszę, córeczka tatusia :)) Oj, nieprzewidywalne są te dzieciaki.
OdpowiedzUsuńP.S. Piękne zdjęcia!
W wolnej chwili zapraszam do nas :)
Nieprzewidywalne to dobrze powiedziane:):)
UsuńJestem naprawdę pod wrażeniem! Wrażeniem tego jakie śliczne masz dzieci... wrażeniem tego na jaki świetny pomysł z tymi słoiczkami wpadliście i wrażeniem Twojego bloga, tego jak piszesz. Już Cię dodaję do obserwowanych bo byłabym chora gdybym tego nie zrobiła i nie mogła Wasz częściej odwiedzać ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam dużo radości w okresie świątecznym!
Pozdrawiam
Ojej! Dziękuję.. aż się zaczerwieniłam:) Pozdrawiam
Usuńpiekne dziewczynki i super sesja
OdpowiedzUsuń