środa, 11 czerwca 2014

Witaminki, witaminki- dla chłopczyka i dziewczynki



Moja córa nie przestaje mnie zaskakiwać. 

Taka oto sytuacja z dzisiejszego śniadania: Ostatnio Maja zdecydowanie odmawia jedzenia warzyw, wszystko co kolorowe: czerwone, zielone, pełne witamin i chrupiące jest „nieloble” i chętnie karmi tym swoją młodszą siostrę, zapewne z dobroci serca. Pomimo tego, że pokłady cierpliwości u mnie bywają na wyczerpaniu to jednak jeżeli chodzi o karmienie, powoli, małymi kroczkami i z uporem maniaka wprowadzam coraz to nowsze specyfiki „ku zdrowotności” i czekam na efekty. Wyznaję przy tym zasadę, że dopiero po podaniu dziecku kilkanaście razy danego produktu i przy zdecydowanej odmowie za każdym razem, można stwierdzić, że dziecko po prostu tego nie lubi (do czego ma oczywiście prawo) . Tak więc jak co rano przy okazji śniadania, wystawiam na stół czym chata bogata: pomidor, ogórek, rzodkiewka a dzisiaj jeszcze papryka. Zachęcam dziecko do zjedzenia nie tylko przykładem ale również pozwalam: myć, kroić, smarować „dorosłym” nożem kanapeczki i brudzić się przy tym do woli.

Oczywiście padają przy tym z mojej strony „ochy i achy” jakie to pyszne, kolorowe, zdrowe…

Ja:  Spróbuj, tak jak mama- pyszne!

Maja:  NIE!!!

Ja:  Mama zjada mniam, mniam..

Maja:  Nie kcem to..

Ja:  ale pyszne jest

M:  Śminka!

J:  Śminka!?@ …. (pamiętam z zeszłego tygodnia jak złodziejaszek ukradł mi szminkę z kosmetyczki i perfidnie ją ugryzł więc nauczona doświadczeniem co to, to nie, nie będziemy malować się przy śniadaniu)

J: Nie Maju nie ma szminki!

M: (z coraz większym uporem) Maja śminka!!! (pokazując cały czas na swoją kanapkę)

J: NIE! Jedz ładnie śniadanko

I tak trwała dyskusja (a może kłótnia nawet) dobrą chwilę, aż Maja zrezygnowana, widząc że z matką nie pogada zabiera pokrojoną na paseczki czerwoną paprykę, przykłada ją do ust i z uśmiechem stwierdza: „Mama śminka”.. po chwili ową  „śminkę” (przez matkę nazywaną papryką) ze smakiem zjada… ot i cała filozofia.

Oops… no rzeczywiście pokrojona papryka wygląda jak wymalowane szminką usta, chociaż w życiu by mi do głowy nie przyszło żeby przekonywać dziecko w ten sposób do zjedzenia warzyw ale cel uświęca środki. Jak widać papryki- NIE, śminkę- TAK!


I tyle na ten temat- dziecko bywa mądrzejsze od matki.








A dwójka do pary huśta się tak!.. bo huśtawką też trzeba się dzielić












Biedroneczki są w kropeczki

 



2 komentarze:

  1. A Starsza corcia dzieli sie bez problemu? Bo u mnie Starszak strasznie zaborczy sie zrobil i 'wszystko jest jego'. Urocze Panienki!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas podobnie, wszystko "jest jej", począwszy od babci poprzez kredki a na ubrankach skończywszy. Poniekąd ma racje bo nie kupuję przecież nowych zabawek czy ubranek jeżeli te po Mai są jeszcze w całkiem dobrym stanie:) Podzieliliśmy więc kilka rzeczy pomiędzy dziewczyny, reszta jest wspólna, Maja bardzo się cieszy kiedy Zosia musi "pytać" Maję czy może się pobawić czymś co należy tylko do niej:)działa to też w drugą stronę... czasem nawet Maja proponuje zamianę. Ile rozumie z naszego tłumaczenia ciężko powiedzieć ale cały czas próbujemy:):) Póki co dalej jest na etapie "TO JE MOJE":)

    OdpowiedzUsuń