Moja córa nie przestaje mnie zaskakiwać.
Taka oto sytuacja z dzisiejszego śniadania: Ostatnio Maja
zdecydowanie odmawia jedzenia warzyw, wszystko co kolorowe: czerwone, zielone,
pełne witamin i chrupiące jest „nieloble” i chętnie karmi tym swoją młodszą
siostrę, zapewne z dobroci serca. Pomimo tego, że pokłady cierpliwości u mnie
bywają na wyczerpaniu to jednak jeżeli chodzi o karmienie, powoli, małymi
kroczkami i z uporem maniaka wprowadzam coraz to nowsze specyfiki „ku
zdrowotności” i czekam na efekty. Wyznaję przy tym zasadę, że dopiero po
podaniu dziecku kilkanaście razy danego produktu i przy zdecydowanej odmowie za
każdym razem, można stwierdzić, że dziecko po prostu tego nie lubi (do czego ma
oczywiście prawo) . Tak więc jak co rano przy okazji śniadania, wystawiam na
stół czym chata bogata: pomidor, ogórek, rzodkiewka a dzisiaj jeszcze papryka.
Zachęcam dziecko do zjedzenia nie tylko przykładem ale również pozwalam: myć,
kroić, smarować „dorosłym” nożem kanapeczki i brudzić się przy tym do woli.
Oczywiście padają przy tym z mojej strony „ochy i achy”
jakie to pyszne, kolorowe, zdrowe…
Ja: Spróbuj, tak jak
mama- pyszne!
Maja: NIE!!!
Ja: Mama zjada mniam,
mniam..
Maja: Nie kcem to..
Ja: ale pyszne jest
M: Śminka!
J: Śminka!?@ ….
(pamiętam z zeszłego tygodnia jak złodziejaszek ukradł mi szminkę z kosmetyczki
i perfidnie ją ugryzł więc nauczona doświadczeniem co to, to nie, nie będziemy
malować się przy śniadaniu)
J: Nie Maju nie ma szminki!
M: (z coraz większym uporem) Maja śminka!!! (pokazując cały
czas na swoją kanapkę)
J: NIE! Jedz ładnie śniadanko
I tak trwała dyskusja (a może kłótnia nawet) dobrą chwilę,
aż Maja zrezygnowana, widząc że z matką nie pogada zabiera pokrojoną na
paseczki czerwoną paprykę, przykłada ją do ust i z uśmiechem stwierdza: „Mama
śminka”.. po chwili ową „śminkę” (przez
matkę nazywaną papryką) ze smakiem zjada… ot i cała filozofia.
Oops… no rzeczywiście pokrojona papryka wygląda jak
wymalowane szminką usta, chociaż w życiu by mi do głowy nie przyszło żeby
przekonywać dziecko w ten sposób do zjedzenia warzyw ale cel uświęca środki.
Jak widać papryki- NIE, śminkę- TAK!
I tyle na ten temat- dziecko bywa mądrzejsze od matki.
A dwójka do pary huśta się tak!.. bo huśtawką też trzeba się dzielić
Biedroneczki są w kropeczki
A Starsza corcia dzieli sie bez problemu? Bo u mnie Starszak strasznie zaborczy sie zrobil i 'wszystko jest jego'. Urocze Panienki!
OdpowiedzUsuńU nas podobnie, wszystko "jest jej", począwszy od babci poprzez kredki a na ubrankach skończywszy. Poniekąd ma racje bo nie kupuję przecież nowych zabawek czy ubranek jeżeli te po Mai są jeszcze w całkiem dobrym stanie:) Podzieliliśmy więc kilka rzeczy pomiędzy dziewczyny, reszta jest wspólna, Maja bardzo się cieszy kiedy Zosia musi "pytać" Maję czy może się pobawić czymś co należy tylko do niej:)działa to też w drugą stronę... czasem nawet Maja proponuje zamianę. Ile rozumie z naszego tłumaczenia ciężko powiedzieć ale cały czas próbujemy:):) Póki co dalej jest na etapie "TO JE MOJE":)
OdpowiedzUsuń