Ploteczki, ploteczki… która z nas ich nie lubi? Te najlepsze
i najbardziej soczyste to takie, które powstają przy okazji spotkań płci
pięknej, odbywających się zwykle w towarzystwie dobrej kawy lub napoju lekko
wyskokowego (chociaż jakby tak się zastanowić to równie dobrze plotkuje się również
w towarzystwie mężczyzn- tak!- Ci to potrafią nieźle plotkować). Tak czy
inaczej po narodzinach dziecka (lub
dwójki dzieci-bez znaczenia) okazji do plotkowania jest znacznie mniej..
wróć!... nie, nie.. plotkuje się nadal i nadal chętnie.. i chociaż może okazji
do spotkań jest mniej to z pomocą przychodzi niezastąpiony telefon. Taa..
myślę, że śmiało mogę go nazwać kimś w rodzaju powiernika, czy nawet terapeuty …
A na pewno nasz związek to już wyższy stopień uzależnienia bo wpadam w czarną
rozpacz kiedy okazuje się, że telefon zaraz się rozładuje a ja nie mogę znaleźć
ładowarki, czuję się wtedy jak podczas
misji ratowania życia… nie mogę mu przecież pozwolić tak po prostu mnie
zostawić i się rozładować. Z
doświadczenia wiem, że jeżeli ładowarki nie znajdę w pudełku z napisem kable
(tak, mam takie ha!) to z pewnością jest: albo w piekarniku kuchenki mojej córy
albo pod materacykiem łóżeczka w towarzystwie poszukiwanego listem gończym
pilota do bramy wjazdowej lub znajduje się w butach typu kalosze w których moje
dziecko ukrywa, nie wiedzieć czemu, różne różności i biada temu kto założy
kalosze bez wstępnych oględzin typu „pokaż kotku co masz w środku”. Ale miało
być o plotkach i telefonicznych rozmowach matki dwójki a jak zwykle bałagan w
mojej głowie nie pozwala się skupić na jednym temacie. Do sedna więc:
Ten kto ma dzieci, albo przynajmniej ten, któremu zdarza się
dzwonić do kogoś dzieciatego wie, że taka rozmowa nie należy do łatwych i
zrozumiałych i zwykle przypomina rozmowę z osobą o zaburzeniach osobowości. Dzwoniąc
do dzieciatych należy spodziewać się
telekonferencji , gdyż mamy pewność, że do rozmowy włączy się mały człowiek
(lub 2). Najczęściej używane zwroty w
takiej rozmowie to: poczekaj, nie ruszaj! NIE!... uważaj bo spadniesz… nie gryź
siostrzyczki… itp. (znacie?)
Codzienna rozmowa telefoniczna jest dla mnie koniecznością bo
daje mi możliwość porozmawiania z innym dorosłym o dorosłych rzeczach, jest to
szczególnie ważna terapia w trakcie aresztu domowego spowodowanego chorobą lub
pogodą pod psem. O ile na większość smsów
odpowiadam w okolicy 2-3 nad ranem, przy okazji nocnego karmienia o tyle za
dzwonienie zabieram się dopiero w okolicy 7 nad ranem. Dzwonię wtedy do osób,
dla których nie jest to środek nocy- do osób popularnie zwanych matkami dzieci
do 1-szego roku życia. I chyba nigdy nie zdarzyło mi się żeby któraś na
pytanie: „Śpisz?” odpowiedziała inaczej niż: „No coś ty już dawno nie śpimy, co
tam?”. Rozmowa nie trwa długo, szybki skrót wiadomości gminnych na temat:
kupek, zupek, ząbkowania i zafarbowanego prania, bo już za chwile pół roczne uśmiechnięte
bobo chce mi wyrwać słuchawkę i drze mi się do ucha niemiłosiernie. ” Ok muszę
kończyć bo i tak Cię nie słyszę”… rozmówca po drugiej stronie właśnie jedną
ręką przewija swój półroczny skarb, drugą nastawia obiad i robi listę zakupów i
chyba wiesza pranie. .. rozumie mnie więc doskonale. Niby tylko chwila a daje
tak wiele, po takiej terapii wiem, że ze mną i moją rodziną wszystko ok i że
inni też „tak” mają.
Inaczej ze zrozumieniem jest kiedy dzwoni, ktoś mniej
dzieciaty (lub dzieciaty przed laty) typu mama:
M: „ Dlaczego nie oddzwaniasz? martwiłam
się”
.. szybki przegląd połączeń.. no tak dzwoniła z milion razy
w odstępach kilkusekundowych. W tle słyszy krzyk i odgłos rzucanych klocków
(który może przerazić rozmówce mniej dzieciatego bo brzmi jak odgłos przemocy
domowej)
M: „Co tam się u was
dzieje?”
Ja: „… Yyy… u nas wszystko dobrze… właśnie zbieramy się na
spacer”
… rozmówca słyszy odgłos zakładanej niemowlakowi czapki i
już jest niemal pewien, że powinien jak najszybciej udać się z misją ratunkową,
bo dzieją się dantejskie sceny a ja zapewne bagatelizuję problem…
M: „No co tam się u
was dzieje, z dziewczynkami wszystko dobrze?”
Ja: ”… tak, tak… Maja nie otwieraj zamrażarki!… ubieraj buty…
nie wyciągaj Zosi z wózka… oddaj klucz… Zosia nie zjadaj klucza..tak, tak mamo
wszystko dobrze a co chciałaś?
M: „A nic, chciałam zapytać czemu nie oddzwaniasz?”
Ja: „nie miałam czasu… Maja nie ściągaj Zosi czapki…”
M: „To czemu nie
oddzwaniasz?”
…Yyyy????!!!!.... No właśnie nie wiem….
Rozmowy typu umówienie wizyty lekarskiej, wyjaśnienie dlaczego
znowu doliczono mi do abonamentu rozmowy zagraniczne, zostawiam na po godzinie
19… zresztą jest to też odpowiednia pora żeby oddzwonić do mamy, celem
uspokojenia jej… a przede wszystkim jest to idealna pora na rozmowy
rozpoczynające się od :
” Śpią?:
tak! A Twoje?:
też!...
no to dawaj- co u
Ciebie kochana?….”
"Zosia dzisiaj impreza u Ciebie na lokalu"
Sposób na ulubioną ale niestety za małą czapkę?.. czapka+ opaska na uszy Yeah!
Przesłodkie dziewczynki, ja już niedługo też będę mamą 2 dziewczyn więc na pewno będę tu zaglądać:)
OdpowiedzUsuń