wtorek, 15 kwietnia 2014

Call me "bejbi"..



Ploteczki, ploteczki… która z nas ich nie lubi? Te najlepsze i najbardziej soczyste to takie, które powstają przy okazji spotkań płci pięknej, odbywających się zwykle w towarzystwie dobrej kawy lub napoju lekko wyskokowego (chociaż jakby tak się zastanowić to równie dobrze plotkuje się również w towarzystwie mężczyzn- tak!- Ci to potrafią nieźle plotkować). Tak czy inaczej po narodzinach dziecka  (lub dwójki dzieci-bez znaczenia) okazji do plotkowania jest znacznie mniej.. wróć!... nie, nie.. plotkuje się nadal i nadal chętnie.. i chociaż może okazji do spotkań jest mniej to z pomocą przychodzi niezastąpiony telefon. Taa.. myślę, że śmiało mogę go nazwać kimś w rodzaju powiernika, czy nawet terapeuty … A na pewno nasz związek to już wyższy stopień uzależnienia bo wpadam w czarną rozpacz kiedy okazuje się, że telefon zaraz się rozładuje a ja nie mogę znaleźć ładowarki, czuję się wtedy jak  podczas misji ratowania życia… nie mogę mu przecież pozwolić tak po prostu mnie zostawić  i się rozładować. Z doświadczenia wiem, że jeżeli ładowarki nie znajdę w pudełku z napisem kable (tak, mam takie ha!) to z pewnością jest: albo w piekarniku kuchenki mojej córy albo pod materacykiem łóżeczka w towarzystwie poszukiwanego listem gończym pilota do bramy wjazdowej lub znajduje się w butach typu kalosze w których moje dziecko ukrywa, nie wiedzieć czemu, różne różności i biada temu kto założy kalosze bez wstępnych oględzin typu „pokaż kotku co masz w środku”. Ale miało być o plotkach i telefonicznych rozmowach matki dwójki a jak zwykle bałagan w mojej głowie nie pozwala się skupić na jednym temacie. Do sedna więc:

Ten kto ma dzieci, albo przynajmniej ten, któremu zdarza się dzwonić do kogoś dzieciatego wie, że taka rozmowa nie należy do łatwych i zrozumiałych i zwykle przypomina rozmowę z osobą o zaburzeniach osobowości. Dzwoniąc  do dzieciatych należy spodziewać się telekonferencji , gdyż mamy pewność, że do rozmowy włączy się mały człowiek (lub 2).  Najczęściej używane zwroty w takiej rozmowie to: poczekaj, nie ruszaj! NIE!... uważaj bo spadniesz… nie gryź siostrzyczki…  itp. (znacie?)

Codzienna rozmowa telefoniczna jest dla mnie koniecznością bo daje mi możliwość porozmawiania z innym dorosłym o dorosłych rzeczach, jest to szczególnie ważna terapia w trakcie aresztu domowego spowodowanego chorobą lub pogodą pod psem.  O ile na większość smsów odpowiadam w okolicy 2-3 nad ranem, przy okazji nocnego karmienia o tyle za dzwonienie zabieram się dopiero w okolicy 7 nad ranem. Dzwonię wtedy do osób, dla których nie jest to środek nocy- do osób popularnie zwanych matkami dzieci do 1-szego roku życia. I chyba nigdy nie zdarzyło mi się żeby któraś na pytanie: „Śpisz?” odpowiedziała inaczej niż: „No coś ty już dawno nie śpimy, co tam?”. Rozmowa nie trwa długo, szybki skrót wiadomości gminnych na temat: kupek, zupek, ząbkowania i zafarbowanego prania, bo już za chwile pół roczne uśmiechnięte bobo chce mi wyrwać słuchawkę i drze mi się do ucha niemiłosiernie. ” Ok muszę kończyć bo i tak Cię nie słyszę”… rozmówca po drugiej stronie właśnie jedną ręką przewija swój półroczny skarb, drugą nastawia obiad i robi listę zakupów i chyba wiesza pranie. .. rozumie mnie więc doskonale. Niby tylko chwila a daje tak wiele, po takiej terapii wiem, że ze mną i moją rodziną wszystko ok i że inni też „tak” mają.

Inaczej ze zrozumieniem jest kiedy dzwoni, ktoś mniej dzieciaty (lub dzieciaty przed laty) typu mama: 
M: „ Dlaczego nie oddzwaniasz? martwiłam się”
.. szybki przegląd połączeń.. no tak dzwoniła z milion razy w odstępach kilkusekundowych. W tle słyszy krzyk i odgłos rzucanych klocków (który może przerazić rozmówce mniej dzieciatego bo brzmi jak odgłos przemocy domowej)
M:  „Co tam się u was dzieje?”
Ja: „… Yyy… u nas wszystko dobrze… właśnie zbieramy się na spacer”

… rozmówca słyszy odgłos zakładanej niemowlakowi czapki i już jest niemal pewien, że powinien jak najszybciej udać się z misją ratunkową, bo dzieją się dantejskie sceny a ja zapewne bagatelizuję problem…
M:  „No co tam się u was dzieje, z dziewczynkami wszystko dobrze?”
Ja: ”… tak, tak… Maja nie otwieraj zamrażarki!… ubieraj buty… nie wyciągaj Zosi z wózka… oddaj klucz… Zosia nie zjadaj klucza..tak, tak mamo wszystko dobrze a co chciałaś?
M: „A nic, chciałam zapytać czemu nie oddzwaniasz?”
Ja: „nie miałam czasu… Maja nie ściągaj Zosi czapki…”
M:  „To czemu nie oddzwaniasz?”

…Yyyy????!!!!.... No właśnie nie wiem….

Rozmowy typu umówienie wizyty lekarskiej, wyjaśnienie dlaczego znowu doliczono mi do abonamentu rozmowy zagraniczne, zostawiam na po godzinie 19… zresztą jest to też odpowiednia pora żeby oddzwonić do mamy, celem uspokojenia jej… a przede wszystkim jest to idealna pora na rozmowy rozpoczynające się od :
” Śpią?:
tak! A Twoje?:
 też!...
 no to dawaj- co u Ciebie kochana?….”








"Zosia dzisiaj impreza u Ciebie na lokalu"
















Sposób na ulubioną ale niestety za małą czapkę?.. czapka+ opaska na uszy Yeah!










1 komentarz:

  1. Przesłodkie dziewczynki, ja już niedługo też będę mamą 2 dziewczyn więc na pewno będę tu zaglądać:)

    OdpowiedzUsuń