Nie wiem jak u Was, ale moje dziecko niestety zdecydowanie
nie należy do milusińkich, które uwielbia czułe gesty i ckliwe słówka ( to
zupełnie inaczej niż matka). Ubolewam nad tym ogromnie, bo mogłabym całymi
dniami całować moje księżniczki i mówić im jak bardzo je kocham.. bez odzewu
niestety..ehh..
Dlatego dzisiejsza noc tak bardzo mnie wzruszyła.
Taka oto
sytuacja: Środek nocy, z krzykiem budzi się starsze bejbi i domaga się „mlećka”..
„o rzesz w mordę!”.. lekko wkurzona wstaję, chociaż nie mam na to ochoty (jakby
już starsze towarzystwo nie mogło się obudzić, bo wystarczy przecież że młodsza
nadal po kilka razy w nocy wstaje i albo chce się bawić, albo jeść albo po
prostu zrobić mi na złość- bo przecież w środku nocy zmęczenie podpowiada takie
właśnie myśli.)
Wstaję więc i idę zrobić mleko, patrzę jednym okiem
(prawym)- lewe jeszcze śpi.. nogi chyba też czują tego samego bluesa co lewe
oko, bo potykam się o wszystko co leży na podłodze, ale uderzając łokciem o
krzesełko do karmienia- budzę lewe oko, nogi i rzęsy. Odliczam miarki
mleka..cholera to nie to mleko tylko mieszanka Zosi ..no nic szkoda tyle
wyrzucić- myślę… może się nie zorientuje… i wtedy słyszę z pokoju:
Maja: „Tato, tato, tata!...”
Pan Tata: „Co chciałaś Maju?”
M: „Tato…KOCHAM MAMĘ WIESZ?”
O RANY!!! Myślałam, że się rozpłynę ze wzruszenia, cały
wnerw na kolejną pobudkę znika w sekundzie.. nie śpię już do rana.. rozmyślam..
o rany! KOCHA MAMĘ!... niby oczywista oczywistość..ale środek nocy…wszystko to
nabiera magicznego wyrazu a w głowie tylko jedno…KOCHAM MAMĘ!... to nic, że za
godzinę pobudka do młodszej, która też chce mlećka i woła „AAAAAA!!!!”… brzmi
to tym razem jak nic innego tylko; „KOCHAM MAMĘ”
Ach… kocham być mamą :)