wtorek, 30 września 2014

Daj mi tę noc...



Nie wiem jak u Was, ale moje dziecko niestety zdecydowanie nie należy do milusińkich, które uwielbia czułe gesty i ckliwe słówka ( to zupełnie inaczej niż matka). Ubolewam nad tym ogromnie, bo mogłabym całymi dniami całować moje księżniczki i mówić im jak bardzo je kocham.. bez odzewu niestety..ehh..

Dlatego dzisiejsza noc tak bardzo mnie wzruszyła. 
Taka oto sytuacja: Środek nocy, z krzykiem budzi się starsze bejbi i domaga się „mlećka”.. „o rzesz w mordę!”.. lekko wkurzona wstaję, chociaż nie mam na to ochoty (jakby już starsze towarzystwo nie mogło się obudzić, bo wystarczy przecież że młodsza nadal po kilka razy w nocy wstaje i albo chce się bawić, albo jeść albo po prostu zrobić mi na złość- bo przecież w środku nocy zmęczenie podpowiada takie właśnie myśli.) 

Wstaję więc i idę zrobić mleko, patrzę jednym okiem (prawym)- lewe jeszcze śpi.. nogi chyba też czują tego samego bluesa co lewe oko, bo potykam się o wszystko co leży na podłodze, ale uderzając łokciem o krzesełko do karmienia- budzę lewe oko, nogi i rzęsy. Odliczam miarki mleka..cholera to nie to mleko tylko mieszanka Zosi ..no nic szkoda tyle wyrzucić- myślę… może się nie zorientuje… i wtedy słyszę z pokoju:

Maja: „Tato, tato, tata!...”
Pan Tata: „Co chciałaś Maju?”
M: „Tato…KOCHAM MAMĘ WIESZ?”


O RANY!!! Myślałam, że się rozpłynę ze wzruszenia, cały wnerw na kolejną pobudkę znika w sekundzie.. nie śpię już do rana.. rozmyślam.. o rany! KOCHA MAMĘ!... niby oczywista oczywistość..ale środek nocy…wszystko to nabiera magicznego wyrazu a w głowie tylko jedno…KOCHAM MAMĘ!... to nic, że za godzinę pobudka do młodszej, która też chce mlećka i woła „AAAAAA!!!!”… brzmi to tym razem jak nic innego tylko; „KOCHAM MAMĘ”

Ach… kocham być mamą :)











środa, 17 września 2014

Przetestowane na żywym organiźmie...maybe4baby



Chociaż dwójka do pary blogiem typowo modowym nie jest, to jednak muszę się z wami podzielić czymś w czym się absolutnie…zakochałam!. Firmę maybe4baby znałam już wcześniej, głównie dzięki  blogom o tematyce mody dziecięcej, które od czasu do czasu podglądam. 

Pomyślałam- fajne.. czekam więc na wyprzedaż, jak to mam w zwyczaju. 
Jako, że fanką różu u dziewczynek od stóp do głów nie jestem-nie znaczy jednak, że nie ubieram (zwłaszcza Zosi, która za chłopaka uchodzi nadal). Zazwyczaj w ofertach producentów ciuszków szukam jednak innej kolorystyki. I tu doskonale wpisała się firma o której mowa. Ich ciuszki różnią się od tych dostępnych w popularnych sieciówkach. Co istotne dla Mai są mega wygodne i nie krępują ruchów, co ważne dla mnie są w swej „surowości formy”..   całkiem urocze. 

I niby zwykła dresowa sukienka a ma w sobie tyle dziewczęcego uroku, że śmiało mogę polecić ją każdej modnisi o oczach łobuza!

W okresie letnich wyprzedaży zamówiłam u maybe4baby sukienkę szarą ( 34,20zł) i kombinezon w absolutnie obłędnym i niepowtarzalnym kolorze miodowym (41,40zł). 

Obsługa szybka, sprawna, łatwy kontakt. Przesyłka dotarła błyskawicznie. Zakupione prze ze mnie ubrania są na tyle wielofunkcyjne, że z pozoru letnią sukienkę można śmiało przerobić na jesienną- zakładając pod spód bluzeczkę z długim rękawem. Jest to możliwe, ponieważ sukienka uszyta jest trochę oversize, więc taka kombinacja jest nadal wygodna, nie krępuje ruchów i można szaleć do woli…



Zaznaczam, że audycja nie zwierała lokowania produktu.. no dobra, lokowała produkt w każdym zdaniu. Jest to jednak recenzja, nie reklama. Sama zakupiłam produkt i jako mama polecam tego producenta.. a sama już poluję na wyprzedaż dresowej sukienki z miodowym serduszkiem dla mojego przedszkolaka.


 Na dowód załączam kilka fotek , wykonane są telefonem więc „są jakie są”. Profesjonalne zdjęcia i modeli znajdziecie na stronie producenta:) 















































czwartek, 11 września 2014

Z dołu widać więcej.. czyli świat oczami dziecka



Maja:

„Hej jestem Maja!, pszczółka Maja..chociaż nie jestem tego już taka pewna, bo ostatnio dowiedziałam się od mamy, że nazywam się trochę inaczej…

Piszę do Was bo mama ostatnio jakaś taka podenerwowana chodzi,  to ma chyba związek z czymś co rodzice nazywają: „Zwariuje jak się dzisiaj nie wyśpię”. Nie wiem o co dokładnie chodzi z tym niewyspaniem, ale podobno "mamy" tak mają.

Dowiedziałam się , że moja koleżanka Milenka , też czasem pisze coś niecoś na blogu swojej mamy i że wtedy jej mama się uśmiecha, więc co mi tam!- napiszę i sprawię, że moja też się uśmiechnie… a może i Twoja też!?! 

Na co dzień jestem starszą siostrą ba!- podobno starszą i mądrzejszą!- tak przynajmniej twierdzi mama, która w kółko mi powtarza- „Bądź mądrzejsza- jesteś starsza”..
Mamo!: „TO OKROPNIE IRYTUJĄCE!”.
 I wiecie o co w tym całym byciu mądrzejszym chodzi?; No oczywiście o oddawanie swoich zabawek- a ja na to wcale nie mam ochoty! więc nie chce być wtedy mądrzejsza, chcę TUPAĆ i KRZYCZEĆ to może ktoś to wreszcie zauważy!!!!

Ale nie o tym..

Moja młodsza siostra jest całkiem fajna, mam ją chyba od zawsze bo właściwie nie pamiętam żeby jej nie było,

Bawimy się często, chociaż Zosia nie wie co to dobra zabawa. Ja biegam,  a ona beczy i siedzi bez ruchu. Ostatnio zaczęła poruszać się na kolankach, trochę to śmieszne, ale to chyba taka nowa zabawa, wiec ja też biegam na kolankach co rozśmiesza moją mamę. Nazywamy to : „zabawą w rozśmieszanie mamy”.

O czym ja to chciałam? A tak, ostatnio dużo się u nas dzieje. Od jakiegoś czasu mama zaprowadza mnie do przedszkola, fajne to miejsce. Zastanawiam się tylko dlaczego mama ciągle mnie pyta czy płakałam i jest jakaś taka dziwna i zdenerwowana- jak mnie odprowadza i mówi „Pa”.. -może czeka żebym się jednak rozpłakała? Może następnym razem spróbuję  i zobaczę co się stanie!
A tak między nami mówiąc, to w przedszkolu jest super!!!Mam nowe koleżanki: Lenę i Kingę- super dziewczyny. 

To tyle na dzisiaj, idę spać bo boję się, że mi też się przytrafi to dziwne „zwariuje jak się nie wyśpię” .. co jakiś czas, jak mama pozwoli to do was coś niecoś napiszę..a może nawet pozwolę Zosi coś „skrobnąć” w końcu jestem starsza i mądrzejsza.

…a wiecie czego  nie lubię najbardziej? Nie lubię buraków….



poniedziałek, 8 września 2014

FREEDOMownia..czyli wolność dla mam..czyli mamo wyjdź z domu!



<DOCTYPE html>

<body>


   Jakiś czas temu obiecałam, że podzielę się z wami- matkami, informacjami nt. pewnych warsztatów. Całkiem przypadkiem i w odpowiednim dla mnie momencie, odkryłam FREEDOMownie, która zorganizowała szybki kurs programowania dla „zielonych”.

Najważniejsze dla mnie było to, że… można było w nim uczestniczyć RAZEM Z DZIEĆMI. Tak więc Zosia zaliczyła pierwsze poważne zajęcia edukacyjne i to w miejscówce nie byle jakiej, bo w siedzibie Google na Rynku Głównym  w Krakowie.

Warsztaty pozwoliły nie tylko poznać tajniki tworzenia stron WWW, ale również dały możliwość poznania sympatycznych babek z masą pozytywnej energii.


A więc w wielkim skrócie, czego się tam dowiedziałam:

a)      Że jestem ‘jedwabiście’ zdolna i bystra
b)      Ze mój mózg jeszcze pracuje i jest zdolny aby się rozwijać
c)       Że potrafię pracować/uczyć się z dzieckiem na ręku
d)      Że programowanie to nic innego jak ciąg zaklęć /w języku kosmitów/ i podobno języka tego można się nauczyć

Jeżeli więc wcześniej z tematu html byłam mono zielona, no powiedzmy taki głęboki kolor khaki, tak teraz jestem zielona w odcieniu zgniłej koniczynki, a to duży sukces, więc ukłony dla Basi, która warsztaty poprowadziła fenomenalnie i  z uwzględnieniem specyficznych warunków (już na początku było słychać wrzask panny Sofiji, która uderzyła głową o podłogę) oraz poziomu zaawansowania grupy.

Do stworzenia własnej osobistej, ślicznej i profesjonalnej strony WWW jeszcze daleko , ale spotkanie kobiet (matek) ..ehh było warto. Dziękuję FREEDOMowni za wyciągnięcie mnie z domowych pieleszy i pokazanie, że CHCIEĆ znaczy MÓC

Jako mama polecam http://freedomownia.pl/


</body>
</html>

W załączniku przesyłam kilka fotek. 
Zdjęcia są autorstwa Joasi Mizińskiej i Kasi Librant .